Piszę do Ciebie, bo wiem, jak bardzo boli serce. Wiem, że kropla po kropli krwawi w ciszy, której boisz się ujawnić światu, bo nie chcesz, by ktoś pomyślał: „słaby”.
Wiem też, że stając przed lustrem, widzisz nie siebie, lecz listę błędów, braków i niedoskonałości. Myśli wirują jak zimne ostrza, przeliczają każdy Twój gest, każdy błąd, mówią: „nie zasługujesz”.
Chcę, żebyś usłyszał/usłyszała jedną, prostą prawdę: zasługujesz — bo jesteś.
Nie „jeśli”, nie „kiedy”, nie „bo coś zrobiłeś/łaś dobrze”.
Po prostu: zasługujesz. I dopóki tego nie przyjmiesz, szczęście będzie uciekać — bo prawdziwe szczęście zaczyna się dopiero w chwili, gdy uwierzysz w siebie i nauczysz się siebie kochać.
Twoje łzy, Twój ból, Twój strach — nie są słabością. To znak, że coś w Tobie pragnie zmiany.
Twój wewnętrzny głos mówi: „przestań mnie ranić, zacznij mnie przytulać”.
Jeśli nie nauczysz się kochać siebie, nie odnajdziesz miejsca, w którym będziesz naprawdę szczęśliwy/szczęśliwa.
Nie czekaj, aż ktoś inny Cię pokocha (jest to piękne i potrzebne). Nie czekaj, aż życie da Ci powód.
Pokochaj siebie teraz.
Kochaj siebie w chwilach strachu, w chwilach słabości, w chwilach, gdy wszystko wydaje się upadać. Kochaj siebie tak, jak kochasz kogoś, kto jest Ci najbliższy: bezwarunkowo, cierpliwie, z czułością.
Droga do miłości własnej nie jest łatwa. To nie sprint ani triumf jednego dnia. To tysiące małych kroków: jeden akt czułości wobec siebie, jedna chwila przebaczenia, jedno pozwolenie na odpoczynek. Powtarzaj do siebie:
Jestem ważny/ważna.
Nie dlatego, że coś osiągnąłeś/łaś, nie dlatego, że jesteś idealny/idealna. Po prostu dlatego, że jesteś.
Każdy krok w stronę przyjęcia siebie zatrzymuje krwawienie Twojego serca. Każde spojrzenie pełne wyrozumiałości wobec siebie jest jak balsam.
Każde „kocham siebie” wypowiedziane cicho lub głośno jest aktem odwagi i wybawieniem.
Nie odkładaj tego na później. Nie czekaj na „lepszy moment”. Jeśli teraz nie zaczniesz wierzyć w siebie i pokochać siebie, szczęście będzie Ci uciekać. Ale jeśli odważysz się zrobić pierwszy krok, choć odrobinę otworzysz serce na siebie, zaczniesz doświadczać prawdziwej wolności i radości.
Nie bądź swoim katem. Zacznij być swoim bezpieczeństwem.
Patrz na siebie jak na kogoś, kogo kochasz — z cierpliwością, gotowością zostać, gdy jest ciężko, z czułością bezwarunkową. To nie cel, to droga.
Dziś wybierz jeden trudny akt: powiedz sobie cicho „przeżyję to”, „moje serce może się goić”, „zasługuję”. Jutro zrób kolejny. Krok po kroku zbudujesz odwagę, by objąć siebie całego/całą — nie dlatego, że musisz coś udowodnić, ale dlatego, że po prostu jesteś.
Gdy przyjdą chwile słabości — przypomnij sobie ten list.
Nie jest wyrokiem, lecz listem od kogoś, kto naprawdę Cię zna, widzi Twoje blizny i nadal przy Tobie zostaje, trzyma Twoją dłoń i mówi: „zostań”.
Kochaj siebie — nie za coś, ale dlatego, że jesteś. Kiedy będziesz gotowy/gotowa, pozwól tej miłości wnikać w każdą szczelinę, niech leczy, łagodzi i uczy, jak być przy sobie.
Uwierz w siebie. Pokochaj siebie. Bo jeśli tego nie zrobisz, nigdy nie będziesz naprawdę szczęśliwy/szczęśliwa.
Z czułością i wiarą w Ciebie,
— Twój przyjaciel, który wie, że możesz zacząć kochać siebie.
Jeśli Cię to poruszyło, zostaw ślad... Światło dla innych.
Jeśli nie chcesz być sam/sama napisz do mnie.
Łukasz
Komentarze
Prześlij komentarz