Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2025

Codzienne zwycięstwa, które naprawdę się liczą

  Wyobraź sobie, że każdy dzień to pole bitwy. Nie ma fanfar, nie ma oklasków, czasem nikt tego nie zauważa. A jednak – jeśli przetrwasz dzień świadomie, jeśli podejmiesz choć jeden trudny krok, jesteś zwycięzcą . Tak zaczyna się częsta historia. Poranek Marty – zwycięstwo w ciszy Budzik dzwoni o 6:45. Marta przewraca się na bok, słysząc w głowie: „Nie dzisiaj, zostań w łóżku”. Ciepło pościeli przytłacza, myśli krążą wokół pracy, obowiązków, spotkań, które wydają się nie do udźwignięcia. A jednak dziś wstaje. Zaparza kawę, siada przy stole i tworzy listę – nie ambitnych projektów, tylko realnych, małych kroków: odpowiedzieć na kilka maili, przygotować dokumenty, wyjść na krótki spacer. W drodze do pracy poczuła, jak spokój powoli wkrada się w ciało. Nie zmieniła świata, nie rozwiązała wszystkich problemów. Ale odzyskała kontrolę nad swoim dniem. To zwycięstwo – niewidoczne dla świata, ale ogromne dla niej samej. Pokonała nie zadania ani obowiązki, lecz własne poczucie bezradnoś...

Zbyt zajęci....

Przewijałem ekran bezmyślnie, żeby choć na chwilę odsunąć myśli. I wtedy trafiłem na zdanie, które zatrzymało mnie, trafiło w pewną strunę we mnie: Niektórzy z nas nigdy nie mieli czasu być szczęśliwi,  bo byli zbyt zajęci byciem silnymi. Nie przewinąłem dalej. Coś we mnie zadrżało. Jakby ktoś wypowiedział na głos to, czego sam nie umiałem nazwać. Jakby ta fraza była nie tylko czyjaś — ale moja. Bo ja też byłem zbyt zajęty, by się zatrzymać. Zbyt zajęty, by przyznać, że czasem nie daję rady. Że też potrzebuję, żeby ktoś mnie przytrzymał — a nie tylko ja innych. Pomyślałem o matkach, które wieczorem płaczą w ciszy, bo w dzień trzeba być silnym. O ojcach, którzy udają spokój, gdy w środku wszystko się wali. O tych, którzy w pracy są „twardzi”, a w domu miękną w samotności. O ludziach, którzy pocieszają innych, choć sami już nie mają siły mówić: „Też mi ciężko.” To codzienni bohaterowie bez peleryn. Nie potrzebują oklasków. Ale potrzebują oddechu. Bo poświęcenie jest piękne — ale gdy ...

Nie potrafię odpocząć.

     Wiem, jak to powinno wyglądać – wyłączyć telefon, usiąść, zamknąć oczy, zwolnić. Ale kiedy tylko próbuję, w środku zaczyna się hałas. Myśli gonią myśli, ciało niby siedzi, ale ja wciąż jestem w biegu. Jakby coś we mnie nie potrafiło przestać działać.  Jakby odpoczynek był czymś, na co nie zasłużyłem. Czuję zmęczenie, które nie znika po nocy czy po weekendzie. Ono siedzi głębiej. W mięśniach, w sercu, w oddechu. Jakby coś się we mnie wypaliło – nie wiara, nie sens, ale siła. Ta zwyczajna energia, która kiedyś sprawiała, że świat wydawał się prostszy.  Dziś coraz częściej robię rzeczy z przyzwyczajenia. Wypełniam obowiązki, rozmawiam, uśmiecham się, choć w środku czuję tylko ciężar.  Czasem mam wrażenie, że działam już tylko po to, by nie zatrzymać się za bardzo, bo wtedy musiałbym zobaczyć, jak bardzo jestem pusty. Kiedy próbuję się zatrzymać, naprawdę odpocząć, od razu czuję niepokój. Jakby w środku ktoś krzyczał, że nie mam prawa się zatrzymać. Bo p...

Może problem nie tkwi w tym co masz do zaoferowania, ale komu to oferujesz.

Czasem patrzę na siebie i myślę:  „Czy to, co robię, ma sens?  Czy moje pomysły, moje talenty, to wszystko, co w siebie włożyłem, naprawdę kogoś poruszy?” Często wątpię w siebie.  Może Ty też czasem tak czujesz – że dajesz z siebie wszystko, a świat nie dostrzega wartości tego, co masz do zaoferowania. Przypomina mi się bajka, którą kiedyś usłyszałem.  Ojciec podarował swojej córce stary, piękny zegarek i powiedział:  Pokaż go trzem osobom: handlarzowi na rynku, właścicielowi antykwariatu i dyrektorowi muzeum. Zobaczysz, ile jest wart w oczach różnych ludzi. Handlarz zaoferował kilka złotych. Antykwariusz – trochę więcej. Dyrektor muzeum? Kilkanaście tysięcy.  Dziewczynka zrozumiała coś niezwykłego: wartość rzeczy – a czasem i ludzi – nie zależy tylko od jakości czy wysiłku włożonego w ich stworzenie.  Zależy od tego, kto je dostrzega i w jakim kontekście. Czasem czuję się jak ta dziewczynka. Pokazuję swoje „zegarki” – projekty, pomysły, talenty, energ...

Nie musisz być sumą swoich błędów

 „Mogę zaakceptować porażkę – każdy w czymś przegrywa. Ale nie mogę zaakceptować tego, że ktoś nawet nie próbuje.” — Michael Jordan „Twoja teraźniejszość nie musi być odbiciem Twojej przyszłości.” — Anthony Robbins      Te słowa od lat są dla mnie jak latarnia w środku burzy, kiedy serce bije tak szybko, że wydaje się, że zaraz pęknie.  Wracam do nich, kiedy wszystko we mnie krzyczy: „Nie dasz rady. Już po Tobie” .  Bo razem mówią coś, co zatrzymuje rozpacz i tchnie życie tam, gdzie wydawało się, że została tylko pustka.  Porażka? Tak, zdarza się.  Ból, strata, złe decyzje – każdy je ma.  Ale to nie znaczy, że jutro musi wyglądać tak samo. Zrozumiałem kiedyś, że nie jestem sumą moich błędów.   Że to, co mnie spotkało, może mnie ukształtować, ale nie musi mnie zatrzymać. Nawet jeśli startowałem z miejsca, gdzie było ciemno i zimno, gdzie każdy dzień był walką o oddech, nie oznaczało to, że nie mogę dojść tam, gdzie świeci światło. ...