Przejdź do głównej zawartości

Zbyt zajęci....

Przewijałem ekran bezmyślnie, żeby choć na chwilę odsunąć myśli.

I wtedy trafiłem na zdanie, które zatrzymało mnie, trafiło w pewną strunę we mnie:


Niektórzy z nas nigdy nie mieli czasu być szczęśliwi, 

bo byli zbyt zajęci byciem silnymi.


Nie przewinąłem dalej.

Coś we mnie zadrżało.


Jakby ktoś wypowiedział na głos to, czego sam nie umiałem nazwać.

Jakby ta fraza była nie tylko czyjaś — ale moja.

Bo ja też byłem zbyt zajęty, by się zatrzymać.

Zbyt zajęty, by przyznać, że czasem nie daję rady.

Że też potrzebuję, żeby ktoś mnie przytrzymał — a nie tylko ja innych.

Pomyślałem o matkach, które wieczorem płaczą w ciszy, bo w dzień trzeba być silnym.

O ojcach, którzy udają spokój, gdy w środku wszystko się wali.

O tych, którzy w pracy są „twardzi”, a w domu miękną w samotności.

O ludziach, którzy pocieszają innych, choć sami już nie mają siły mówić: „Też mi ciężko.”


To codzienni bohaterowie bez peleryn.


Nie potrzebują oklasków.

Ale potrzebują oddechu.

Bo poświęcenie jest piękne — ale gdy trwa zbyt długo, 

zaczyna palić od środka.

Z czułości, miłości robi się wypalenie.

Z troski — pustka.

Z siły — ciężar.

I zanim się zorientujesz, znikasz.

Nie nagle.

Powoli.

Kawałek po kawałku.

„Jestem zmęczony” staje się codziennym stanem.

A „dam radę” — zaklęciem bez ulgi.


Ale przecież Ty też masz prawo do czułości dla samego siebie.

Do chwili ciszy, w której nikt niczego od Ciebie nie chce.

Do spojrzenia w lustro i zobaczenia człowieka — nie tylko tego, który dźwiga, ogarnia, daje.

Nie musisz codziennie być silny.

Nie musisz wciąż udowadniać, że potrafisz.

Bo potrafisz.


I wiem, ile Cię to kosztuje.

Może prawdziwa odwaga zaczyna się wtedy, gdy pozwalasz sobie odpocząć.

Nie dlatego, że się poddajesz.

Ale dlatego, że wybierasz życie — a nie tylko przetrwanie.


Bo kiedy zaczynasz być czuły dla siebie, świat też łagodnieje.

W ciszy słyszysz swoje potrzeby.

W spokoju wraca oddech.

W prostych gestach — kubku herbaty, spacerze bez celu, uśmiechu do siebie — odnajdujesz to, co naprawdę ważne.

Zadbana dusza nie krzyczy.

Ona promienieje.

A Ty zasługujesz na to, by nie tylko nieść świat — ale też go czuć.

Zachwycać się nim.

Być w nim szczęśliwym, nie tylko dzielnym.

Dziękuję wszystkim, którzy walczą po cichu.

Świat może tego nie zauważać, ale dzięki Wam wciąż się trzyma.

I przypomina sobie, że siła i czułość mogą iść w parze.

Że odpoczynek to nie luksus — to prawo.

A troska o siebie to nie egoizm. To fundament.

Więc jeśli dziś coś Cię poruszyło — zatrzymaj się.

Zrób coś tylko dla siebie.

Nie z obowiązku. Nie z listy.

Z potrzeby serca.

Bo życie to nie tylko przetrwanie.

To także zachwyt.


I Ty masz do niego pełne prawo.


Jeśli ten tekst poruszył coś w Tobie — zatrzymaj się na chwilę.

Napisz, co w nim odnajdujesz.

Może to będzie pierwszy krok, by dać sobie więcej czułości.

Bo czasem wystarczy jedno zdanie, by przypomnieć sobie, że też zasługujesz na spokój.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kiedy ruch uspokaja życie...

Po  kilku latach trenowania defendo wiem, że to nie tylko ciosy i kondycja. To przede wszystkim umiejętność opanowania siebie – emocji, oddechu, reakcji.  Na macie, w klubie uczę się panować nad chaosem, który pojawia się w ułamku sekundy.  To doświadczenie stało się dla mnie nieocenione w codziennym życiu, zwłaszcza że żyję z dużymi deficytami koncentracji, dla niektórych znanymi jako ADHD .  Moja głowa pędzi szybciej niż ciało, myśli skaczą w każdym kierunku.  Czasem codzienność przypomina nieustanny sparing – terminy, spotkania, projekty, zadania, ludzie… To, czego nauczyłem się na treningach, pomaga mi w pracy i relacjach z innymi. Kiedy na spotkaniu z klientem, biznesowym lub prywatnym emocje zaczynają przyspieszać, przypominam sobie, jak w walce można wyhamować chaos, złapać oddech i spojrzeć na sytuację z dystansem.  Kiedy moja uwaga rozprasza się od miliona myśli, wykorzystuję techniki skupienia na jednej czynności, na sekwencji ruchów, ciosów, któ...

Nie da się zrobić komuś „emocjonalnego RKO”

To wspomnienie wróciło do mnie nagle. W codzienności. Podczas zwykłej rozmowy w sklepie, rozmowy jakich wiele,  w poranku takim jakich wiele. I nagle – jakby ktoś otworzył we mnie stary pokój, w którym było dużo ciszy i napięcia . Kilka lat temu. Wyszedłem ze sklepu i zobaczyłem tłum ludzi. Na ziemi kobieta. Leżała bezwładnie.   Wtedy ciało zadziałało szybciej niż myśl. Uklęknąłem. Wstępne badanie. Oddechy agonalne u poszkodowanej. Dłonie ułożyły się tak, jak mnie uczono.  Rytm ucisku. Rytm, który znałem na pamięć. A może bardziej znało moje ciało, mięśnie.  Obok ktoś dzwonił, ktoś krzyczał, ktoś patrzył w panice, ktoś rozmawiał. Mężczyzna podszedł, pomogę też umiem. Ktoś przyniósł wodę.  A ja robiłem swoje. Czekałem z nią, aż przyjedzie karetka. Gdy ratownicy przejęli sytuację, wstałem i odszedłem. Pamiętam krótki powrót do domu. I długi czas, kiedy moje serce musiało nauczyć się zwalniać. Jakby emocje dopiero wtedy chciały mnie dogonić. Dopi...

Moja moneta ma dwie strony...

Czasami mam wrażenie, że stoję w miejscu.  Patrzę, jak inni biegną, rozwijają się, zdobywają kolejne szczyty – zwłaszcza ci, którym sam staram się pomóc.  I wtedy pojawia się pytanie: „dlaczego oni potrafią, a ja nie?” .  To dziwne uczucie, kiedy twoi uczniowie, klienci, bliscy – ci, którym chcesz coś dać – zaczynają cię wyprzedzać. Osiągają rzeczy, które mnie samemu wciąż się wymykają.  Z jednej strony czuję dumę i radość, bo wiem, że o to właśnie chodzi.  Z drugiej – we mnie samym rodzi się cień. Porównanie .  Głos, który szepcze: „oni lepiej, szybciej, mocniej… a Ty? ”. Czasami wtedy widzę w sobie tylko to, co nie wyszło. Potrafię godzinami analizować porażki, rozkładać je na części, karmić się poczuciem winy, że mogłem inaczej, lepiej.  W takich chwilach tonę w przekonaniu, że ugrzęzłem w ciemnej stronie monety – jakby tylko ona istniała. I wtedy dzieje się coś, co mnie zatrzymuje.  Nagle przychodzi SMS. Wiadomość. Rozmowa. Ktoś napisze: „dz...