Przejdź do głównej zawartości

Nie potrafię odpocząć.

    Wiem, jak to powinno wyglądać – wyłączyć telefon, usiąść, zamknąć oczy, zwolnić. Ale kiedy tylko próbuję, w środku zaczyna się hałas. Myśli gonią myśli, ciało niby siedzi, ale ja wciąż jestem w biegu. Jakby coś we mnie nie potrafiło przestać działać. 

Jakby odpoczynek był czymś, na co nie zasłużyłem.

Czuję zmęczenie, które nie znika po nocy czy po weekendzie. Ono siedzi głębiej. W mięśniach, w sercu, w oddechu. Jakby coś się we mnie wypaliło – nie wiara, nie sens, ale siła. Ta zwyczajna energia, która kiedyś sprawiała, że świat wydawał się prostszy. 

Dziś coraz częściej robię rzeczy z przyzwyczajenia. Wypełniam obowiązki, rozmawiam, uśmiecham się, choć w środku czuję tylko ciężar. 

Czasem mam wrażenie, że działam już tylko po to, by nie zatrzymać się za bardzo, bo wtedy musiałbym zobaczyć, jak bardzo jestem pusty.

Kiedy próbuję się zatrzymać, naprawdę odpocząć, od razu czuję niepokój. Jakby w środku ktoś krzyczał, że nie mam prawa się zatrzymać. Bo przecież inni potrzebują. Bo tyle rzeczy trzeba jeszcze zrobić. Bo przecież dam radę.
Tylko że to „dam radę” coraz częściej smakuje jak przymus.

Nie wiem, kiedy to się zaczęło. 

Może wtedy, gdy zacząłem od siebie wymagać więcej niż od kogokolwiek innego. 

Gdy każdą chwilę spokoju traktowałem jak stratę czasu. 

Gdy nauczyłem się funkcjonować w trybie przetrwania i zapomniałem, jak się po prostu żyje. 

Jak się cieszy z ciszy. Jak się siedzi bez planu. 

Jak się słucha swojego oddechu bez poczucia winy.

Czasem patrzę na siebie z boku i widzę człowieka, który się wypalił, ale jeszcze nie potrafi tego przyznać. 

Człowieka, który mówi, że wszystko jest dobrze, choć dobrze było dawno temu

To co przeczytałeś/aś to historia o mnie kilkanaście miesięcy temu. Wtedy naprawdę było ciężko. 

Wiem, że nie jestem jedyny. Wielu z nas tak ma — żyjemy w ciągłym „muszę”, odkładając siebie na później, które nigdy nie przychodzi.

A przecież odpoczynek nie jest luksusem. Nie jest nagrodą za bycie produktywnym. To prawo, które daje życie. Moment, w którym mogę zrzucić z siebie wszystkie role i po prostu być. Być sobą – bez wysiłku, bez oczekiwań, bez tego ciężaru bycia „w porządku”.

Może prawdziwy odpoczynek zaczyna się wtedy, kiedy przestaję coś udowadniać. 

Kiedy przestaję się spieszyć.

Kiedy pozwalam sobie usiąść i poczuć, że nic nie muszę. 

Że ten moment, w którym po prostu jestem – naprawdę wystarczy.

Czasem myślę, że najbardziej zmęczyło mnie nie to, co robię, ale to, że tak długo próbowałem być silny.

Dziś wiem, że nie muszę być silny.
Może dziś wystarczy, że oddycham. Że widzę. Że czuję.

Czy też tak masz — że nie potrafisz już odpocząć, choć czujesz, że bardzo tego potrzebujesz?

Że ciało woła o spokój, a głowa wciąż biegnie dalej?

Jeśli tak — to może dzisiaj wystarczy jedno.
Zatrzymaj się na chwilę.
Zamknij oczy.
Weź oddech.
I pozwól sobie nie musieć.

Nie musisz być silny.
Nie musisz być w porządku.
Nie musisz udawać, że wszystko gra.

Wystarczy, że jesteś. Tu. Teraz.
Że próbujesz odzyskać siebie — krok po kroku, oddech po oddechu.
Może właśnie to będzie Twój pierwszy prawdziwy odpoczynek od dawna.

Podziel się w komentarzu, jeśli ten tekst coś w Tobie poruszył.
Może razem nauczymy się na nowo odpoczywać. 
Napisz do mnie jeśli chcesz abyśmy razem przez to przeszli. 




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kiedy ruch uspokaja życie...

Po  kilku latach trenowania defendo wiem, że to nie tylko ciosy i kondycja. To przede wszystkim umiejętność opanowania siebie – emocji, oddechu, reakcji.  Na macie, w klubie uczę się panować nad chaosem, który pojawia się w ułamku sekundy.  To doświadczenie stało się dla mnie nieocenione w codziennym życiu, zwłaszcza że żyję z dużymi deficytami koncentracji, dla niektórych znanymi jako ADHD .  Moja głowa pędzi szybciej niż ciało, myśli skaczą w każdym kierunku.  Czasem codzienność przypomina nieustanny sparing – terminy, spotkania, projekty, zadania, ludzie… To, czego nauczyłem się na treningach, pomaga mi w pracy i relacjach z innymi. Kiedy na spotkaniu z klientem, biznesowym lub prywatnym emocje zaczynają przyspieszać, przypominam sobie, jak w walce można wyhamować chaos, złapać oddech i spojrzeć na sytuację z dystansem.  Kiedy moja uwaga rozprasza się od miliona myśli, wykorzystuję techniki skupienia na jednej czynności, na sekwencji ruchów, ciosów, któ...

Nie da się zrobić komuś „emocjonalnego RKO”

To wspomnienie wróciło do mnie nagle. W codzienności. Podczas zwykłej rozmowy w sklepie, rozmowy jakich wiele,  w poranku takim jakich wiele. I nagle – jakby ktoś otworzył we mnie stary pokój, w którym było dużo ciszy i napięcia . Kilka lat temu. Wyszedłem ze sklepu i zobaczyłem tłum ludzi. Na ziemi kobieta. Leżała bezwładnie.   Wtedy ciało zadziałało szybciej niż myśl. Uklęknąłem. Wstępne badanie. Oddechy agonalne u poszkodowanej. Dłonie ułożyły się tak, jak mnie uczono.  Rytm ucisku. Rytm, który znałem na pamięć. A może bardziej znało moje ciało, mięśnie.  Obok ktoś dzwonił, ktoś krzyczał, ktoś patrzył w panice, ktoś rozmawiał. Mężczyzna podszedł, pomogę też umiem. Ktoś przyniósł wodę.  A ja robiłem swoje. Czekałem z nią, aż przyjedzie karetka. Gdy ratownicy przejęli sytuację, wstałem i odszedłem. Pamiętam krótki powrót do domu. I długi czas, kiedy moje serce musiało nauczyć się zwalniać. Jakby emocje dopiero wtedy chciały mnie dogonić. Dopi...

Moja moneta ma dwie strony...

Czasami mam wrażenie, że stoję w miejscu.  Patrzę, jak inni biegną, rozwijają się, zdobywają kolejne szczyty – zwłaszcza ci, którym sam staram się pomóc.  I wtedy pojawia się pytanie: „dlaczego oni potrafią, a ja nie?” .  To dziwne uczucie, kiedy twoi uczniowie, klienci, bliscy – ci, którym chcesz coś dać – zaczynają cię wyprzedzać. Osiągają rzeczy, które mnie samemu wciąż się wymykają.  Z jednej strony czuję dumę i radość, bo wiem, że o to właśnie chodzi.  Z drugiej – we mnie samym rodzi się cień. Porównanie .  Głos, który szepcze: „oni lepiej, szybciej, mocniej… a Ty? ”. Czasami wtedy widzę w sobie tylko to, co nie wyszło. Potrafię godzinami analizować porażki, rozkładać je na części, karmić się poczuciem winy, że mogłem inaczej, lepiej.  W takich chwilach tonę w przekonaniu, że ugrzęzłem w ciemnej stronie monety – jakby tylko ona istniała. I wtedy dzieje się coś, co mnie zatrzymuje.  Nagle przychodzi SMS. Wiadomość. Rozmowa. Ktoś napisze: „dz...