Przejdź do głównej zawartości

Gubię siebie w pracy – cicha opowieść o wypaleniu

Chcę Ci opowiedzieć coś, co dzieje się powoli, prawie niezauważalnie. 

Budzisz się rano i już wiesz – znowu trzeba wstać. Ale ciało protestuje. Jest ciężkie, jakby oblepione kurzem nieprzespanych nocy. 

W głowie dźwięczy echo wczorajszego dnia: te same słowa, ten sam pośpiech, te same oczekiwania.

Patrzysz w lustro i widzisz oczy, które kiedyś błyszczały

Teraz patrzą pusto. Jakby chciały odpocząć od wszystkiego. 

W pracy każdy dźwięk jest za głośny, każde zadanie za duże. 

Robisz, co trzeba, a serce jest gdzie indziej. Uśmiechasz się, bo trzeba. Odpowiadasz, bo wypada. W środku coś w tobie cichnie – nie gniew, nie smutek, raczej obojętność. 

Jakby ktoś powoli gasił światło.

Dni stają się szare, monotonne. Małe rzeczy irytują bardziej niż powinny. Koleżanka pyta o raport, a w Tobie rodzi się gniew, którego nie rozumiesz. Dawna radość i entuzjazm ustępują cynizmowi. Nawet pochwały brzmią jak pusty dźwięk.

Ciało zaczyna mówić głośniej: bezsenność, napięcie mięśni, ból głowy. Emocje tłumione miesiącami wypełzają nagle, bez ostrzeżenia. Wiesz już, że to nie zmęczenie. Pustka, coś pękło.

I wtedy, jeśli się zatrzymasz zdarzy się coś niezwykłego. 

Usiądź w ciszy – bez planu, bez telefonu, bez myśli o jutrze. Poczuj przestrzeń. Miejsce na oddech. Nie wielki przełom, nie cud, tylko małą lukę, przez którą wpadnie światło.

Powoli odkryjesz, że nie musisz być niezniszczalny. Że możesz odpocząć. Świat się nie zawali, jeśli na chwilę przestaniesz „ogarniać”. 

I wtedy może zaczniesz robić rzeczy powoli. Jeść powoli. Słuchać muzyki, która nie ma celu poza tym, by po prostu być. 

I wtedy ciało – to samo, które tyle znosiło – zaczyna mięknąć. Oddychać. Powoli, głęboko.

Nie ma jednej drogi wyjścia z wypalenia. Nie ma cudownych recept. Jest coś ważniejszego – świadomość, że możesz zbudować siebie od nowa. Nie z obowiązku, nie z lęku, ale z troski o siebie.

Czasem światło w tunelu nie jest jeszcze słońcem. Czasem to tylko iskra – mała, nieśmiała. Ale wystarczy, by przypomnieć Ci, że życie wciąż jest po Twojej stronie. Jeden oddech, jeden moment uważności – i poczujesz, że możesz zrobić krok do siebie.

Nie musisz od razu naprawiać wszystkiego. Wystarczy zauważyć, że jesteś ważny i że zasługujesz na troskę. Każda mała decyzja – zatrzymanie się, powiedzenie „nie”, chwila dla siebie – jest jak światło w tunelu.

Jeśli czujesz, że gubisz siebie, że praca pali od środka, nie musisz przechodzić przez to sam. 

Czasem rozmowa, wsparcie, ktoś, kto naprawdę wysłucha, może być pierwszym krokiem do odzyskania siebie. 

Jeśli chcesz, możemy razem poszukać tej małej iskry, tego promienia słońca – który pozwoli Ci poczuć, że wciąż jesteś tu dla siebie, że wciąż możesz poczuć radość i sens w codzienności.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kiedy ruch uspokaja życie...

Po  kilku latach trenowania defendo wiem, że to nie tylko ciosy i kondycja. To przede wszystkim umiejętność opanowania siebie – emocji, oddechu, reakcji.  Na macie, w klubie uczę się panować nad chaosem, który pojawia się w ułamku sekundy.  To doświadczenie stało się dla mnie nieocenione w codziennym życiu, zwłaszcza że żyję z dużymi deficytami koncentracji, dla niektórych znanymi jako ADHD .  Moja głowa pędzi szybciej niż ciało, myśli skaczą w każdym kierunku.  Czasem codzienność przypomina nieustanny sparing – terminy, spotkania, projekty, zadania, ludzie… To, czego nauczyłem się na treningach, pomaga mi w pracy i relacjach z innymi. Kiedy na spotkaniu z klientem, biznesowym lub prywatnym emocje zaczynają przyspieszać, przypominam sobie, jak w walce można wyhamować chaos, złapać oddech i spojrzeć na sytuację z dystansem.  Kiedy moja uwaga rozprasza się od miliona myśli, wykorzystuję techniki skupienia na jednej czynności, na sekwencji ruchów, ciosów, któ...

Nie da się zrobić komuś „emocjonalnego RKO”

To wspomnienie wróciło do mnie nagle. W codzienności. Podczas zwykłej rozmowy w sklepie, rozmowy jakich wiele,  w poranku takim jakich wiele. I nagle – jakby ktoś otworzył we mnie stary pokój, w którym było dużo ciszy i napięcia . Kilka lat temu. Wyszedłem ze sklepu i zobaczyłem tłum ludzi. Na ziemi kobieta. Leżała bezwładnie.   Wtedy ciało zadziałało szybciej niż myśl. Uklęknąłem. Wstępne badanie. Oddechy agonalne u poszkodowanej. Dłonie ułożyły się tak, jak mnie uczono.  Rytm ucisku. Rytm, który znałem na pamięć. A może bardziej znało moje ciało, mięśnie.  Obok ktoś dzwonił, ktoś krzyczał, ktoś patrzył w panice, ktoś rozmawiał. Mężczyzna podszedł, pomogę też umiem. Ktoś przyniósł wodę.  A ja robiłem swoje. Czekałem z nią, aż przyjedzie karetka. Gdy ratownicy przejęli sytuację, wstałem i odszedłem. Pamiętam krótki powrót do domu. I długi czas, kiedy moje serce musiało nauczyć się zwalniać. Jakby emocje dopiero wtedy chciały mnie dogonić. Dopi...

Moja moneta ma dwie strony...

Czasami mam wrażenie, że stoję w miejscu.  Patrzę, jak inni biegną, rozwijają się, zdobywają kolejne szczyty – zwłaszcza ci, którym sam staram się pomóc.  I wtedy pojawia się pytanie: „dlaczego oni potrafią, a ja nie?” .  To dziwne uczucie, kiedy twoi uczniowie, klienci, bliscy – ci, którym chcesz coś dać – zaczynają cię wyprzedzać. Osiągają rzeczy, które mnie samemu wciąż się wymykają.  Z jednej strony czuję dumę i radość, bo wiem, że o to właśnie chodzi.  Z drugiej – we mnie samym rodzi się cień. Porównanie .  Głos, który szepcze: „oni lepiej, szybciej, mocniej… a Ty? ”. Czasami wtedy widzę w sobie tylko to, co nie wyszło. Potrafię godzinami analizować porażki, rozkładać je na części, karmić się poczuciem winy, że mogłem inaczej, lepiej.  W takich chwilach tonę w przekonaniu, że ugrzęzłem w ciemnej stronie monety – jakby tylko ona istniała. I wtedy dzieje się coś, co mnie zatrzymuje.  Nagle przychodzi SMS. Wiadomość. Rozmowa. Ktoś napisze: „dz...