Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2025

Jeśli to czytasz, to znaczy, że naprawdę tu jesteś

Czasem, gdy piszę, zastanawiam się, czy ktoś naprawdę dociera do końca moich słów. Czy ktoś zatrzymuje się choć na chwilę, nie tylko przelatując wzrokiem, ale pozwalając, by litery dotknęły serca. Jeśli właśnie czytasz te zdania, wiem, że jesteś jedną z tych osób. I chcę, żebyś to poczuł/poczuła – jak bardzo ma to dla mnie znaczenie. Nie znajdziesz tego na Facebooku. Nie będzie banerów, wielkich ogłoszeń, promocji wołających o uwagę. Ten wpis jest jak zamknięty list, włożony do koperty i zostawiony na stole – tylko dla Ciebie. Dlatego mam dla Ciebie coś wyjątkowego: 🌿 pierwsze spotkanie ze mną – bez żadnych kosztów, bez zobowiązań, tylko przestrzeń, w której możesz być naprawdę sobą. 🌿 jeśli poczujesz, że chcesz zostać na dłużej – cały proces otrzymasz w połowie tańszy. To nie jest reklama. To jest mój gest wdzięczności dla Ciebie – bo jesteś, bo czytasz, bo wracasz. Jeśli zechcesz, wejdź na www.konsultacjakryzysowa.pl i w wiadomości napisz jedno słowo: „czytelnik”. To będzie nasz ma...

Każdy krok w stronę przyjęcia siebie zatrzymuje krwawienie Twojego serca.

Piszę do Ciebie, bo wiem, jak bardzo boli serce. Wiem, że kropla po kropli krwawi w ciszy, której boisz się ujawnić światu, bo nie chcesz, by ktoś pomyślał: „słaby”.  Wiem też, że stając przed lustrem, widzisz nie siebie, lecz listę błędów , braków i niedoskonałości. Myśli wirują jak zimne ostrza, przeliczają każdy Twój gest, każdy błąd, mówią: „nie zasługujesz”. Chcę, żebyś usłyszał/usłyszała jedną, prostą prawdę: zasługujesz — bo jesteś .  Nie „jeśli”, nie „kiedy”, nie „bo coś zrobiłeś/łaś dobrze”.  Po prostu: zasługujesz. I dopóki tego nie przyjmiesz, szczęście będzie uciekać — bo prawdziwe szczęście zaczyna się dopiero w chwili, gdy uwierzysz w siebie i nauczysz się siebie kochać. Twoje łzy, Twój ból, Twój strach — nie są słabością. To znak, że coś w Tobie pragnie zmiany.  Twój wewnętrzny głos mówi: „przestań mnie ranić, zacznij mnie przytulać”.  Jeśli nie nauczysz się kochać siebie, nie odnajdziesz miejsca, w którym będziesz naprawdę szczęśliwy/szczęśliwa...

Gdy rana staje się początkiem

  Ostatnio wróciło do mnie jedno opowiadanie, które od dawna noszę w sobie.  Wracam do niego zawsze, kiedy naprawdę nie mam już siły,  kiedy ciemność wydaje się większa niż światło.           Był sobie mężczyzna. Od dziecka mieszkał tylko z mamą, ojca stracił bardzo wcześnie. Jego światem była bliskość z nią – prosta, zwyczajna, a jednocześnie tak głęboka, że nie potrzebowała słów. Został im też pierścień. Nie wiedział, skąd się wziął. Domyślał się, że od ojca. Może był symbolem czegoś, co miało trwać, a czego on już nigdy nie zdążył dotknąć. Kiedy odeszła i mama, pierścień stał się dla niego wszystkim. Pamiątką, która łączyła go z tamtym światem, w którym nie był jeszcze sam.  Wieczorami brał go w ręce, trzymał długo, jakby sam dotyk metalu mógł przywołać jej głos, jej uśmiech, jej obecność. I wtedy wydarzyło się coś, co zabolało bardziej niż cokolwiek wcześniej. Pierścień upadł. Na kamieniu powstała wielka rysa. Dla kogoś z zewnątrz...

Małe chwile wdzięczności

Czasem życie sunie obok nas jak cichy strumień, a my nie dostrzegamy drobnych iskier, które rozświetlają codzienność.  To uśmiech przechodnia, promień słońca wpadający przez okno, cichy oddech w porannej ciszy – maleńkie momenty, które, choć ulotne, zostawiają ślad w sercu. Zatrzymaj się.  Zamknij oczy.  Poczuj puls życia w tych drobiazgach.  Zapisz trzy rzeczy, za które dziś jesteś wdzięczny.  Niech będą małe, niepozorne, a jednak pełne znaczenia – filiżanka pachnącej kawy, ciepło rozmowy, spokój chwili, gdy świat milknie na moment. Co dziś rozbudziło w Tobie choćby cień radości?   Podziel się w komentarzu.  Twoje słowa mogą stać się mostem – drobnym, subtelnym, lecz mocnym – który przypomina nam wszystkim, że życie to nie wielkie wydarzenia, lecz tysiące małych momentów, które razem tworzą piękno bycia.

Czasem życie rzuca na kolana tak brutalnie, że nawet łzy odmawiają posłuszeństwa.

W życiu miałem i mam chwile kiedy siedzę w ciemności, w ciszy tak gęstej, że zdaje się przyduszać płuca. I wtedy w mojej głowie pojawia się ta myśl: „To już koniec. Nic się nie wydarzy. Dalej nie ma nic.”  Jednak moje myśli są różne od moich uczuć... W tej samej chwili, gdzieś w najgłębszej głębi, tli się coś tak cichego i subtelnego, że można by to przeoczyć. Jak ton struny, która drga w ukryciu. Niewidoczny płomień. Nuta, która przypomina: to dopiero początek . Bo siła nie rodzi się z tego, co wygodne. Nie rodzi się z rzeczy znanych, powtarzalnych, bezpiecznych. Ona rodzi się tam, gdzie zawsze mówiłem: „nie dam rady”.  W miejscu, które budzi we mnie strach tak paraliżujący, że ciało krzyczy „uciekaj”.  A jednak wtedy, właśnie wtedy, kiedy wydaje mi się, że już leżę pokonany – podnoszę głowę. Jeszcze drżąc, jeszcze półprzytomny, ale podnoszę. I wiem: wstałem nie po to, żeby wrócić do tego, co było, ale po to, żeby po raz pierwszy naprawdę żyć . Moja droga to ciągł...

Aż pewnego dnia wszystko runęło.

Długo oszukiwałem samego siebie.  Wierzyłem, że życie to projekt. Coś, co można rozpisać na zadania, podzielić na etapy, „ogarnąć” i doprowadzić do końca.  Jak checklistę: szkoła, praca, relacje, sukces. Jedno po drugim. Bez miejsca na chaos, na potknięcia, na ciszę. Aż pewnego dnia wszystko runęło. Cisza przestała być spokojem – zaczęła dusić .  Kontuzja, która odebrała mi ruch, zabrała mi też poczucie bezpieczeństwa.  Decyzje, które miały być proste, roztrzaskały plan na kawałki.  I wtedy dotarło do mnie coś, co zabolało mocniej niż wszystkie te doświadczenia razem: Życie nie jest projektem. Życie jest procesem. Projekt ma cel. Proces ma sens. Projekt kończy się w wyznaczonym terminie. Proces trwa, nawet jeśli nie masz siły zrobić kolejnego kroku. Projekt rozlicza Cię z efektów.  Proces rozbiera Cię do naga – z masek, z udawania, z potrzeby bycia „kimś”. I właśnie tam, w chaosie, w braku kontroli, w poczuciu bezradności – odnalazłem prawdę, przed k...

„Jesteś ważny” — czyli o świetle, które nie powinno zgasnąć.

Może Ty też tak masz… Czasem siadasz wieczorem i czujesz, jak coś w Tobie powoli gaśnie. Jakby cały Twój trud, Twoje starania, Twoja obecność po prostu przeszły niezauważone. Nikt nie mówi: „To, co robisz, ma znaczenie. Ty masz znaczenie.” A jedno takie zdanie potrafi zmienić wszystko. Nie chodzi o pochlebstwa. Nie chodzi o wielkie gesty. Chodzi o to, żeby ktoś naprawdę Cię zobaczył. Żebyś poczuł, że jesteś ważny — nie tylko dla innych, ale przede wszystkim dla siebie. Dale Carnegie pisał, że każdy człowiek pragnie szczerego uznania. I miał rację. Bo kiedy je dostajemy, w środku zapala się światło. Czujemy, że jesteśmy potrzebni. A gdy go brak? Nawet największe uczucia potrafią zgasnąć. Wiele razy słyszałem w mojej pracy, podczas spotkań: „Odchodzę, bo nie jestem dla niej ważny.” „Czuję się niepotrzebny.” „Jakby mnie nie było.” Nie zdrada. Nie kłótnie. Obojętność. To ona zabija miłość. To ona sprawia, że ludzie żyją obok siebie jak obcy. Widać to też w pracy. Nauczyciel...

Nie da się zrobić komuś „emocjonalnego RKO”

To wspomnienie wróciło do mnie nagle. W codzienności. Podczas zwykłej rozmowy w sklepie, rozmowy jakich wiele,  w poranku takim jakich wiele. I nagle – jakby ktoś otworzył we mnie stary pokój, w którym było dużo ciszy i napięcia . Kilka lat temu. Wyszedłem ze sklepu i zobaczyłem tłum ludzi. Na ziemi kobieta. Leżała bezwładnie.   Wtedy ciało zadziałało szybciej niż myśl. Uklęknąłem. Wstępne badanie. Oddechy agonalne u poszkodowanej. Dłonie ułożyły się tak, jak mnie uczono.  Rytm ucisku. Rytm, który znałem na pamięć. A może bardziej znało moje ciało, mięśnie.  Obok ktoś dzwonił, ktoś krzyczał, ktoś patrzył w panice, ktoś rozmawiał. Mężczyzna podszedł, pomogę też umiem. Ktoś przyniósł wodę.  A ja robiłem swoje. Czekałem z nią, aż przyjedzie karetka. Gdy ratownicy przejęli sytuację, wstałem i odszedłem. Pamiętam krótki powrót do domu. I długi czas, kiedy moje serce musiało nauczyć się zwalniać. Jakby emocje dopiero wtedy chciały mnie dogonić. Dopi...